Siedem nowych wystaw w MOCAK-u.

0
859

Pewien poznaniak powiedział mi ostatnio: „Wy w tym Krakowie to tylko na wystawy ciągle chodzicie. Nie ważne w jakim dniu
i o której godzinie odbędzie się wernisaż, zawsze będzie Was na nim pełno”.
Nie polemizowałam. Miał rację. Ale co my krakowianie poradzimy na to, że kochamy sztukę?
Czasem nawet jeden wernisaż to dla nas za mało! Lepsze będzie siedem. Zwłaszcza, gdy odbywają się w tym samym miejscu,
w tym samym czasie jak to miało miejsce w MOCAKu, gdzie otwarto aż siedem nowych wystaw. I tak jak powiedział poznaniak
– na otwarciu było nas pełno.

B0RIS LURIE
POP-ART PO HOLOKAUŚCIE

POP-ART i Holokaust. Dwa fascynujące mnie i tak różne od siebie zagadnienia w jednym?! Musiałam to zobaczyć! Dlatego od razu zeszłam do poziomu -1 gdzie umiejscowiona jest wystawa i to właśnie od niej zaczęłam zwiedzanie.

Boris Lurie (1924-2008) doświadczył koszmaru II wojny światowej. Wszystkie bliskie mu kobiety (babka, matka, siostra, ukochana) zostały rozstrzelane przez nazistów w lesie koło Rumblii w grudniu 1941. On sam wraz z ojcem trafił do obozu koncentracyjnego w Stutthofie,
a później w Buchenwaldzie gdzie doczekał wyzwolenia w 1945 roku. Prawie całą wojnę spędził w obozie, co mocno odcisnęło się na jego psychice jak i twórczości. Przyzwyczajony do spania w dzień (kiedy to ukrywał się przed SSmanami) pracował i żył w nocy. Nigdy nie zwracał uwagi na pieniądze. Najważniejsza była dla niego sztuka. Dopiero pod koniec życia zaczął grać na giełdzie bo bał się, że bez pieniędzy jego sztuka nie przetrwa. Dzięki zarobionym pieniądzom udało się stworzyć Boris Lurie Art Foundation sprawującą opiekę nad jego spuścizną.

Lurie zaczynał swoją karierę pod koniec lat ’50 XX wieku, a jego działania artystyczne były sprzeciwem wobec dominujących w tamtym czasie abstrakcyjnego ekspresjonizmu i pop-artu. Wraz ze Stanleyem Fisherem i Samem Goodmanem założył ruch NO!Art. Jak sam powiedział „„»NIE« oznacza, że nie przyjmujesz wszystkiego, co ci mówią, i czego o sobie myślisz. Jest to też wyraz niezadowolenia”.


Boris sprzeciwiał się konsumeryzmowi sztuki. Chciał uczynić z niej znów podmiot prawdziwego życia. W swoich pracach często zestawiał zdjęcia ofiar zagłady z nagimi pin-up girls. Zestawiając realny koszmar z komercyjnymi obrazami pokazywał ich banalność. Na wielu takich kolażach znajdujemy namalowane farbą NO! Nie jako sprzeciw wobec banalności, komercji i odwracaniu wzroku od tego co realne
i brutalne. Zaledwie dziesięć lat po zagładzie świat sztuki zachwycał się puszką zupy. Tak jakby śmierć milionów ludzi nic nie znaczyła. Boris Lurie mówił temu stanowcze NO!

KRZYSZTOF M. BEDNARSKI
KAROL MARKS VS MOBY DICK. ANALIZA FORMY I ROZBIÓRKA IDEI.

Moby Dick i Karol Marks różnią się od siebie równie mocno co holokaust i pop-art. Bednarski podobnie więc jak Lurie zestawia ze sobą dwa całkiem sprzeczne symbole. Moby Dick został zainspirowany łodzią, którą artysta znalazł na nadbrzeżu Wisły w Warszawie. Zachwycony jej monumentalizmem i minimalizmem stworzył prace proste i gładkie. Sama łódź również pojawia się na wystawie. Zarówno w formie nienaruszonej jak i poddanej obróbkom rzeźbiarskim. Moby Dick symbolizuje bowiem lustro ujawniające deprawację natury ludzkiej.
Rozczochrana głowa Marksa ma symbolizować troskę o ludzki los, który zainspirował zbrodnię polityczną. Niespokojne kształty odpowiadają niepokojowi ideologicznemu, ciążącemu nad postacią Marksa.

Swoją pracę z Marksem, Bednarski rozpoczął już jako student. W 1987 roku realizował pracę dyplomową pt. „Portret totalny Karola Marska”. Na podstawie bogatej dokumentacji fotograficznej Bednarski wykonał głowę Marksa bez ramion i cokołu w kilku różnych wielkościach. Prace te można odczytać jako kpinę z Marksizmu i krytykę propagandy komunistycznej. Motyw ten przewija się przez całą dalszą karierę Bednarskiego.

„Moby Dicka” artysta znalazł w śniegu nad Wisłą w 1986 roku, a kadłub łodzi od razu skojarzył z cielskiem wyrzuconego na brzeg wieloryba. Kadłub pocięto na 16 części i wielokrotnie zestawiano w ponad dziesięciu przestrzeniach muzealnych. Jak sam autor pisze prace te tworzyły długi pasaż prowadzący go przez sztukę i życie. Z Moby Dick’iem związane są takie instalacje jak „Niewidzialne”, „Podziemne wniebowstąpienie” czy „Brzeg cienia”.

MUNTEAN/ROSENBLUM
RANNY, KTÓRY MOŻE CHODZIĆ

Markus Muntean i Adi Rosenblum to dueat artystyczny istniejący od 1992 roku. Słynie on z monumentalnych kompozycji – scen zbiorowych opatrzonych cytatami z literatury. Sylwetki młodych ludzi przedstawionych na obrazach przemalowano z fotografii znalezionych w Internecie i czasopismach. Prace powstające od 2017 roku bazują na kadrach z popularnych na YouTube filmików. Artyści wybierają filmiki z ogromną liczbą wyświetleń, choć przedstawiają zwyczajne sceny ze zwyczajnego życia np. wizyty u dentysty. Te charakterystyczne dla kultury popularnej obrazy zostały zderzone z wierszami Rilkiego, Eliota, Celana i Bowlesa.
Młode pokolenie, przedstawione w obrazach tego artystycznego duetu jest kreowane i manipulowane przez media społecznościowe, a przekaz twórczości Muntean/Rosenblum to pytanie czy we współczesnym świecie możliwa jest jeszcze jakakolwiek duchowość.
Odpowiedzi nie otrzymujemy. Widz staje przed koniecznością własnej interpretacji ukazanych mu historii.

Ważną częścią działalności tego artystycznego duetu są także akcje performatywne.  Często polegają one na malowaniu ran na ciałach aktorów umieszczanych w przestrzeni publicznej. Jest to oczywiste nawiązanie do ich prac malarskich, których bohaterowie nierzadko wyglądają na skrzywdzonych i cierpiących. Tacy właśnie aktorzy przechadzali się między gośćmi wystawy, ale nie był to jedyny performance tego wieczoru. Jedna ze ścian przestrzeni wystawowej MOCAK-u zamieniła się w „Ścianę Płaczu”. Aktorzy umieszczali w niej karteczki z cytatami z wierszy i prozy. Widzowie mogli zapoznać się z ich treścią, a więc odkrywali pewną tajemnicę. Można to porównać do czytania modlitw i próśb do Boga ze Ściany Płaczu w Jerozolimie. Upubliczniamy coś co powinno pozostać prywatne. Dokładnie tak jak robi to obecne pokolenie w mediach społecznościowych.


CZYTAJ RÓWNIEŻ :
COMA ZAGRAŁA W KRAKOWIE
AKIRA INUMARU
JĘZYK KWIATÓW

Muszę przyznać, że nie ma dla mnie większego banału niż kwiaty. Zwłaszcza w sztuce. Dlatego na wystawę Akiry Inumaru jedynie zerknęłam i ze względu na ogrom  prac pozostałych artystów poszłam zwiedzać dalej. Co można zobaczyć na tej wystawie? Kwiaty malowane kwiatami. Bo dla Inumaru natura jest zarówno inspiracją jak i tworzywem. Maluje on rośliny pozyskanymi z nich barwnikami.
Nie dostrzegłam w tych pracach ani głębszego sensu ani nawet miłej dla oka wizualności. Ale oczywiście wszystkiemu da się przypisać głębsze znaczenie, a nikt nie robi tego lepiej jak krytycy sztuki, przytoczę więc opis organizatora.


źródło:media

„Dla Akiry Inumaru natura jest inspiracją i tworzywem. Wykorzystuje on bowiem kwiaty oraz barwniki i pozyskane z roślin i poddaje je oddziaływaniu słońca. Jak deklaruje, głównym bohaterem jego realizacji jest światło ponieważ w znaczeniu fizycznym – „tworzy” ono kolor, niszczy materię i równocześnie karmi rośliny. Artystę interesuje także jego sens filozoficzny (platoński), związany z poznaniem, oraz mistyczny, duchowy. Na wystawie w MOCAK-u prezentujemy trzy cykle. Dwa z nich – Iki utsushi (Podwójny) oraz Ignis fatuus (Błędne ogniki) – są połączone wspólnym procesem powstania i tym samym tworzą dyptyk, w którym część pierwsza jest genezą, a druga rezultatem. Ich zestawienie ujawnia dwie metody twórcze – przypadek oraz kontrolowanie gestu. Do wykonania prac artysta użył kosmosów – kwiatów z rodziny serowatych – dopuszczając ingerencję światła. Trzeci cykl – L’arc-en-ciel des plantes (Tęcza roślin) – składa się z przedstawień siedmiu roślin, które są naturalnym źródłem barwników. Kolory, jakie można z nich uzyskać, odpowiadają poszczególnym barwom tęczy.”

MAC ADAMS
ZBRODNIA?

Podobnie jak na wystawie Muntean/Rosenblum i tu jesteśmy podglądaczami. Jednak tym razem zamiast życia prywatnego podpatrujemy zbrodnie. Instalacje i fotografie Adamsa są niejednoznaczne i niepokojące. Oglądając je mamy wrażenie, że jesteśmy świadkami zbrodni. Instalacje to bardzo wiarygodne miejsca przestępstwa. Fotografie zaś przedstawiają dowody rzeczowe, momenty poprzedzające popełnienie zbrodni oraz odbicia na błyszczących przedmiotach.
Nie ma tu miejsca na sentymentalizm. Podglądanych przez nas zbrodni nie odbieramy emocjonalnie, a konkretnie i rzeczowo niczym policjant w trakcie śledztwa. Nic nie jest tu też pokazane wprost.  Nie znamy dokładnego przebiegu zdarzeń. Mamy jedynie strzępki informacji i sami składamy je w całość.
Artysta pozostawia sporo miejsca dla wyobraźni i interpretacji tego co widzimy.


fot:media

PRACOWNIA ŁUKASZA SKĄPSKIEGO

Łukasz Skąpski urodził się w 1958 roku w Katowicach. W 1982 roku ukończył wydział malarstwa na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, później na nim wykładał. Dał się poznać jako twórca obiektów i aranżacji przestrzennych, performer (np. 1985r. oczyścił 6m2 trawnika z brudnego śniegu dokumentując proces fotografiami aby wskazać na problem zanieczyszczenia środowiska), twórca obiektów asfaltowych i projektów wideo. W swych pracach podejmuje takie tematy jak życie codziennie i przemiany społeczne.


fot:media

Skąpski jest nie tylko świetnym artystą ale też nauczycielem. Wystawa w MOCAK-u pokazuje fotografie, wideo i obiekty jego studentów i absolwentów. Znajdziemy na niej prace związane z antropologią (analizujące ludzką twarz), prace dotyczące problemów społeczno-politycznych jak np. wojna polsko-polska czy zderzenie działań komercyjnych ze sztuką wysoką. Wystawa prezentuje wysoki poziom dzięki dydaktycznemu talentowi Skąpskiego, który uczy swoich studentów odważnie podejmować aktualne tematy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: NIEGENIALNA WYSTAWA GENIUSZY

ALICJA BIAŁA
WYCINANKI POLSKIE

Wycinanki Alicji Białej to kolaże, których seria wciąż się powiększa. Obecnie składa się ona z czterdziestu dzieł. Początkowo „wycinanki” miały stanowić materiał wizualny do wierszy Marcina Świetlickiego. Zdjęcia wykorzystywane w kolażach pochodzą z Internetu, prasy, własnego archiwum, a także są robione specjalnie na potrzeby poszczególnych projektów. Cechą wspólną prac Alicji są symbole i emblematy budujące zbiorową tożsamość Polaków.

fot:źródło

 

NIE WIESZ JAK RUSZYĆ Z BIZNESEM? DOWIEDZ SIĘ TUTAJ!